Na świat przyszedł w Kaiserslautern, w piłce młodzieżowej reprezentował niemieckie barwy, więc i jako senior czekał na powołanie do dorosłej drużyny narodowej. Nie doczekał się, a w międzyczasie Zbigniew Boniek wykluczył jego występy w reprezentacji Polski. Willi Orban od trzech lat gra zatem dla węgierskiej drużyny narodowej i w czwartek postara się powstrzymać Roberta Lewandowskiego, z którym kilkukrotnie miał już styczność.
BEZ PIŁKI W DEBIUCIE
W sobotę wybiegł na murawę Fritz-Walter-Stadion, by w obecności 50 tysięcy kibiców wodzić wzrokiem za piłką, którą swobodnie wymieniali Mario Gomez, Thomas Mueller i Franck Ribery. W ciągu pięciu minut spędzonych na placu nie zdołał dotknąć jej jednak ani razu – stoczył kilka pojedynków fizycznych, próbował chociaż posłać klasyczną świecę w trybuny, ale był a to za wolny, a to zbyt wątły, by przepchnąć któregoś z gwiazdorów monachijskiego giganta. Z podniecenia nie przespał zbyt płynnie nocy, a już kilkanaście godzin później znów musiał naciągnąć na piszczele getry, dopasować ochraniacze i walczyć z napastnikami. Tym razem jednak wokół boiska zgromadziło się zaledwie 250 osób, a za rywali miał piłkarzy 4-ligowych rezerw FC Koeln. Porażkę 0:3 z Bayernem powetował sobie jednak skromnie, bo tylko remisem 2:2 z Kozłami, w barwach których zagrał też wtedy między innymi Jonas Hector, późniejszy reprezentant Niemiec.
Tak Orban zaczynał przygodę z dorosłą piłką. Miał 18 lat, 5 miesięcy i 25 dni, gdy został wpuszczony na końcówkę spotkania z Bawarczykami. Był to jego jeden z dwóch występów w tamtym sezonie Bundesligi. Po spadku Czerwonych Diabłów na zaplecze zgromadził zaledwie 7 spotkań, natomiast już w sezonie 2013/14 był podstawowym stoperem i powoli dopominał się o opaskę kapitana, którą wówczas jeszcze zakładał sporadycznie, a niedługo później na stałe wsunął na biceps. Dostąpił tego zaszczytu jako 22-latek najpierw w Kaiserslautern, a chwilę potem w Lipsku, gdzie za dwa miliony euro ściągnął go Ralf Rangnick. Z jednej strony cieszył się więc, bo szybko pokonywał kolejne szczeble kariery i miał za moment wrócić do Bundesligi, tym razem jednak już nie jako Czerwony Diabeł, lecz jako Czerwony Byk. Z drugiej strony się jednak martwił, bo to oznaczało, że na dobre rozejdą się jego drogi z Joshuą Smithem. Z synem amerykańskiego żołnierza wychowywał się razem w akademii FCK, ale gdy obaj stanęli u progu piłkarskiej dorosłości, szybko okazało się, że karierę zrobi tylko Orban. Dziś jest w końcu ważnym ogniwem walczącego o mistrzostwo Niemiec RB, jego rówieśnik odpoczywa na bezrobociu po dwuletniej przygodzie z irlandzkim Galway United.
– Jesteśmy jak bracia. Gdy powiedziałem mu, że będę grał w lidze irlandzkiej, był potwornie szczęśliwy, żartował, że powinienem mu zrobić miejsce obok siebie w szatni. Zna mnie doskonale, jak nikt inny i zrobiłby dla mnie wszystko. Ja dla niego również, zresztą w kilku względach jesteśmy bardzo podobni. Obaj uwielbiamy żelazną dyscyplinę, którą ja przejąłem w genach od ojca, a Willi w trakcie znajomości ze mną. Mam wrażenie, że przypominamy Spartan – opowiadał o relacji polskiego pochodzenia obrońcą Smith.
NIEDOSZŁY KARATEKA
Ciągoty do walki Orban przejawiał zresztą od zawsze, zwłaszcza że jego ojciec był juniorskim mistrzem Węgier w karate i starał się zaszczepić miłość do tego sportu u chłopaka. Ten jednak już jako 5-latek ruszył na pierwszy trening piłkarski, choć w rozmowie z merkur.de opowiadał o swojej hałaśliwej naturze. – Karateką nie zostałem, natomiast zawsze lubiłem narobić trochę szumu. Zwłaszcza w domu, bo piłka bezustannie odbijała się od ścian i tłukła wszystko po kolei. Niszczyłem wazony, doniczki, butelki. Roznosiła mnie energia, więc trzeba było mnie zaprowadzić do klubu, bym rozsądnie ją spożytkował – wspominał.
Umieszczenie go w szkółce Kaiserslautern szybko nauczyło go systematyczności oraz obowiązkowości, i – jak sam twierdzi – błyskawicznie dzięki temu dojrzał. Na próżno szukać w jego życiorysie skandali, nudny jest nawet jego Instagram, zupełnie inny od innych piłkarskich celebrytów. Poza paroma zdjęciami z wakacji znaleźć można głównie fotografie ze spotkań, ewentualnie z siłowni i udokumentowaną współpracę z prywatnym trenerem. – Na boisku zawsze byłem nabuzowany, ale poza nim zupełnie spokojny. Myślę, że szybko dojrzałem i zrozumiałem, co chcę osiągnąć w życiu. Właściwie jako 16-latek uświadomiłem sobie, że będzie na mnie działało dużo bodźców zewnętrznych, wiele pokus, ale muszę pozostać skupiony na futbolu, by je odpierać. W stu procentach skoncentrowałem się na tym, by kiedykolwiek zagrać w Bundeslidze – tłumaczył w rozmowie z oficjalną klubową stroną.
Szybko zadebiutował, szybko został kapitanem, w międzyczasie skończył szkołę, bo tego tematu nie odpuszczali mu rodzice. Ojciec Węgier i matka Polka zadbali, by w razie czego nie musiał nadganiać materiału i z opóźnieniem zdawać matury. Twierdził zresztą, że dzięki konsekwentnej walce o dobre oceny wciągnął się w czytanie książek, które w dużej mierze wypełniają jego wolny czas. – Często edukuję się pod kątem swojego zawodu oraz odżywiania. Pociągają mnie też lektury o ludziach konsekwentnych i obowiązkowych, którzy na wszystko zapracowali samemu. Jak choćby Robert Dekeyser, były bramkarz Bayernu i TSV 1860, który później zasłynął jako producent mebli i założyciel fundacji. Wydał znakomitą autobiografię "Not for sale!" – mówił.
LEPSZY SŁUCHACZ NIŻ SKRZYPEK
Od kilku lat Węgier jest ważnym piłkarzem Lipska, choć w ostatnich miesiącach stracił akurat sporo czasu na leczenie kontuzji. Miał przerwę od listopada 2019 do maja 2020 roku, natomiast w tym sezonie znów wrócił do łask Juliana Nagelsmanna i pełni istotną rolę w formacji defensywnej. Jego umowa z klubem wygasa w czerwcu 2022 roku, ale niemieckie media są zgodne, że działacze siedli już z piłkarzem do rozmów i doprecyzowują warunki nowego kontraktu. W Lipsku bowiem zadomowił się na dobre i poznał już nie tylko tajniki sportu, ale też muzyki. Od małego fascynuje się właśnie tą gałęzią rozrywki, więc tym atrakcyjniejsze było dla niego spotkanie z orkiestrą w sali Gewandhaus w Lipsku, na które drużyna wybrała się kilka lat temu. Rangnick i Orban grali na skrzypcach, Timo Werner chwycił za wiolonczelę, Bruma z kolei za klarnet. – Pierwszy raz w życiu miałem ten instrument w ręku i chociaż wyjaśniano mi, jak go używać, nic dobrego z tego nie wyszło. Pozostanę chyba przy słuchaniu muzyki – relacjonował.
Jeszcze w 2017 roku Orban nie miał przynależności narodowej na szczeblu reprezentacyjnym. Po meczu Pucharu Niemiec został zapytany o to, kiedy i na jaką kadrę się zdecyduje, lecz odpowiedział wymijająco. – Rozumiem język polski, ale nie umiem mówić, tylko trochę. Moja mama ma polskie korzenie, ale nie było dotąd żadnego tematu, nie było kontraktu ze strony polskiego związku. Dlatego nie rozmyślam o tym za bardzo. Moja pierwsza opcja to gra dla Niemiec, ale nie chciałbym niczego wykluczać. Polska ma bardzo mocną reprezentację, zobaczymy, co przyniesie przyszłość – stwierdził. Na powołanie od Joachima Loewa się jednak nie doczekał, a w międzyczasie starania o ściągnięcie zawodnika do biało-czerwonej kadry wykluczył Zbigniew Boniek. – Nie ma żadnego tematu. My mamy inną filozofię, według której w reprezentacji Polski chcemy grać wyłącznie Polakami. Problem mamy z tym, że w Niemczech mieszka obecnie wielu naszych rodaków, mówiących w naszym języku, a Niemcy chcą nam ich najzwyczajniej w świecie zabrać. Gdy przyszedłem do związku, powiedziałem jasno: Obraniak, Perquis, Boenisch i Polański są Polakami, grają w kadrze i my ich nie dotykamy, natomiast nie będziemy robili Polaka z kogoś obcego tylko dlatego, że jest dobry – zapowiedział w programie "Cafe Futbol".
Trzy lata temu cierpliwość piłkarza w końcu się wyczerpała i skorzystał z tej oferty, która została na stole. Zadebiutował w węgierskiej kadrze w meczu Ligi Narodów z Grecją, od tamtego czasu zebrał już 18 spotkań, w których zdobył 4 gole. I to powinna być dla biało-czerwonych ważna przestroga przed czwartkowym spotkaniem: choć 28-latek mierzy jak na stopera "tylko" 186 centymetrów wzrostu, jest piekielnie niebezpieczny w polu karnym rywala. Może i nie został karateką, ale odbić się z obu nóg potrafi nie gorzej niż ojciec i wykorzystuje to w powietrzu bezlitośnie.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1004 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.